Jak słowa ograniczają myśli i opis rzeczywistości?

Generalnie słowa to dobre narzędzie, posługujemy się nimi na co dzień i raczej potrafimy się dogadać. Ale mają one swoje wady i ograniczenia.

Kiedyś dowiedziałem się, że w języku angielskim nie ma odpowiednika słowa „załatwić”. Translator Google’a tłumaczy to słowo jako get. Gdy słowo get wpisze się do translatora, by przetłumaczył je na polski, wyświetla się: dostać.

Proponuję zatem własną definicję. „Załatwić” – oznacza zdobyć albo zrobić coś, pozbyć się problemu lub doprowadzić do korzystnego rezultatu, czasem przy użyciu sprytu, oszustwa, charyzmy, aparycji, uśmiechu, władzy, znajomości oraz specjalnych umiejętności.

Oznacza to, że np. jakiś Anglik nie będzie mógł sobie pomyśleć tak jak Polak: „Muszę załatwić coś jutro w urzędzie”. Zamiast tego Anglik pomyśli sobie pewnie: „Muszę zanieść dokumenty do urzędu”. Albo inny przykład. Polak pomyśli: „Muszę załatwić sobie bilet na koncert”. Anglik w takiej sytuacji pomyśli pewnie: „Muszę zdobyć bilet na koncert”. Do opisu dwóch różnych sytuacji Polak użyje jednego słowa „załatwić”, z kolei Anglik do opisu dwóch różnych sytuacji będzie musiał użyć dwóch różnych wyrazów „zdobyć” i „zanieść”, mimo że te określenia teoretycznie mają ze sobą mało wspólnego.

Właśnie, czy Anglik będzie w stanie pomyśleć, że musi coś załatwić, ale nigdy o tym nie opowie, bo ograniczają go słowa? Czy też nigdy nie będzie potrafił w taki sposób pomyśleć?

„Czymże jest czas? Jeśli nikt mnie o to nie pyta, wiem. Jeśli pytającemu usiłuję wytłumaczyć, nie wiem.” Słowa te przypisuje się filozofowi, św. Augustynowi z Hipppony, ale sądzę że większość z nas mogłaby o sobie powiedzieć podobnie.

Istnieje pewne brazylijskie plemię Amondawa, które nie zna pojęcia czasu. Jak można spędzać czas i przeżyć całe życie bez świadomości istnienia tego czasu? Plemię to kontaktuje się czasem ze światem zewnętrznym i powstaje problem tłumaczenia języka. Skoro nie ma bezpośredniego tłumaczenia słowa czas, trzeba użyć wyrazów bliskoznacznych. Najbliższymi znaczeniowo są np. „słońce”, „pora sucha”, „pora deszczowa”. Dla tego plemienia takie elementy rzeczywistości jak zeszły rok lub następny dzień nie istnieją. Ci ludzie nie mają wieku, a zamiast liczyć sobie lata, zmieniają imiona na takie, które odzwierciedlają pozycję w plemieniu i etap życia.

Bardzo trudnym w opisie jest pojęcie inteligencji, o czym świadczy aż 19 definicji na Wikipedii.

A gdybym poprosił cię o opisanie np. koloru czerwonego, bez użycia nazw innych kolorów? Problem? No właśnie, wielki problem, bo poprosiłbym cię wtedy o rzecz niemożliwą. Koloru po prostu nie można opisać. Czyż to nie absurdalne, że nie można opisać czegoś, czego używamy prawie zawsze do opisu świata? Książki napisane są z wykorzystaniem koloru, filmy zrobione są z kolorów, nauczyciel, tłumacząc coś przy tablicy, używa kredy lub pisaka, które mają kolor. Czy możliwe jest, żeby jakakolwiek rzecz nie miała koloru? Jeśli coś nie ma koloru, to nie istnieje, nawet rzeczy przezroczyste mają jakąś namiastkę koloru, bo inaczej nie bylibyśmy w stanie ich dostrzec. Kolor jest qualią, czyli subiektywnym wrażeniem. Choćby nie wiem ile daltonista przebadał mózgów reagujących na kolor czerwony, choćby nie wiem ile znał wzorów na falę elektromagnetyczną koloru czerwonego, to i tak nigdy nie będzie wiedział, co to znaczy „czerwień”. Ponieważ qualia to wrażenie indywidualne, odczucie, którego nie ma obiektywnie.

„Jeśli nie potrafisz czegoś wytłumaczyć w prosty sposób, to znaczy, że tak naprawdę tego nie rozumiesz”. – Albert Einstein.

Komentarze