Hierarchia praw przyrody
DLACZEGO ISTNIEJE RACZEJ COŚ NIŻ NIC?
DLACZEGO W OGÓLE ISTNIEJĄ PRAWA PRZYRODY I WSZYSTKO SIĘ IM PODDAJE?
Ja nie wymyśliłem powyższych pytań, one są stare jak homo sapiens.
Ciekawe jest to kiedy powstały zasady funkcjonowania wszystkiego co nas otacza. Dla przykładu weźmy prawo wyporu cieczy, potocznie zwane prawem Archimedesa. W uproszczeniu: przedmioty zanurzone w wodzie pozornie tracą na wadze tyle, ile waży wyparta przez nie woda. Czy to prawo powstało wtedy, kiedy Archimedes krzyknął w wannie Eureka!? Prawdopodobnie nie, bo przed Archimedesem ludzie konstruowali statki według tej zasady, ale bez świadomości jej. Wiemy, że w początkowych fazach Wielkiego Wybuchu nie istniały jeszcze atomy, a tym bardziej płyny. Skoro nie istniały ciecze, to czy mogła istnieć zasada wyporu cieczy? (Zastanów się nad odpowiedzią, bo to jest bardzo dobre pytanie – wyzwanie.) Czy w takim razie ta zasada stworzyła się sama z chwilą powstania płynów, czy też może ktoś ją stworzył, np. przed Wielkim Wybuchem (choć nie istniały wtedy mózgi)? Idąc dalej tym tokiem rozumowania… Kiedy powstała zasada rozkładu jazdy twojego autobusu? To nie jest wcale takie oczywiste, może, tak jak Archimedes nie stworzył prawa Archimedesa, on je tylko odkrył, osoba pracująca w komunikacji miejskiej nie stworzyła rozkładu jazdy, tylko go zauważyła w swoich myślach.
Naukowcy, obojętnie czy to będą np. fizycy, chemicy, biolodzy, socjolodzy, psycholodzy czy ekonomiści, tak naprawdę zajmują się opisywaniem skutków, ewentualnie przewidywaniem przyszłości i prawdopodobieństwem, gdy zmienna x wystąpi. Ta naprawdę nikt nie wie, czemu istnieją prawa natury i czemu wszystko się im poddaje. Mam dylemat, co było pierwsze: prawa matematyki czy fizyki, ale skoro fizyka posługuje się językiem matematyki… Było tak: Najpierw czysta matematyka, z niej wynikły prawa fizyki, z nich prawa chemii, w następstwie prawa biologii, z kolei z nich prawa neurologii i psychologii. Następnie jednocześnie powstały takie reguły jak np. prawo karne, reguły zachowywania się na sylwestra, reguły zachowań na urodzinach, reguły wybierania i odwoływania premiera. Oraz np. zasady wygrywania na wystawach psów rasowych, zasady oceny łyżwiarzy figurowych, zasady pokera, zasady awansu w pracy, zasady prywatności na Facebooku, zasady gramatyczne, harmonogram wywózki śmieci itp. itd. (dla uproszczenia ograniczyłem się do zasad panujących na planecie Ziemia). Cały zbiór różnych zasad, które regulują naszą egzystencję. Jednak prawa te nie mają wyraźnej granicy, dlatego istnieje np. taki dział nauki jak biochemia, a czasami trudno rozróżnić, czy to już matematyka czy jeszcze fizyka, czy to tylko psychologia czy już prawo karne itp. itd. Im bardziej cofniemy się w ewolucji praw Wszechświata, tym mamy mniej możliwości działań (szczególnie wtedy, gdy nie istniał jeszcze człowiek.)
Całą naukę możemy porównać do drzewa. Korzenie to matematyka, następnie jest fizyka, chemia i biologia. Biologia to pień z którego idą rozgałęzienia nauk takich jak np. psychologia, historia, politologia itp. Im częściej zadajemy pytanie dlaczego? w nauce, tym schodzimy niżej po tym drzewie.
Na końcu tego „naukowego drzewa” na najdalej wysuniętym korzeniu znajduje się wielkie pytanie graniczne, które brzmi: DLACZEGO MATEMATYKA STAŁA SIĘ CIAŁEM? Wszystko to co znajduje się „przed” tym pytaniem to filozofia, czyli szukanie przyczyn. A wszystko to co znajduje się „za” tym pytaniem to tylko nauka, czyli analiza skutków. A filozofia znajduje się poza tym drzewem i zadaje pytania takie jak np.: Dlaczego w ogóle to drzewo istnieje? Dlaczego istnieje raczej coś niż nic? Dlaczego ja się nad tym zastanawiam?
Naukowcy specjalizujący się w danych dziedzinach, odsłaniając kolejne warstwy rzeczywistości, (zadając pytanie dlaczego?) dochodzą do pewnego momentu pt. to już nie jest sprawa dla mnie, tylko dla filozofa. Właśnie to jest główna różnica między filozofią a innymi naukami. Filozofia to jedyna nauka o przyczynach, a cała ogromna reszta dziedzin nauki to tylko analizowanie skutków.
Jeżeli ja np. napiszę sobie na kartce papieru 2+2=4, to wcale nie oznacza, że pojawią mi się cztery jabłka. Jeżeli istnieją jakiekolwiek równania lub jakiekolwiek prawa matematyki to wcale nie oznacza, że one zaistnieją w rzeczywistości, nie ma ku temu powodu. A jednak 13,8 miliarda lat temu matematyka stała się ciałem, choć wcale nie musiała. Dlaczego? Wiemy to na pewno, zostało to potwierdzone naukowo i właśnie tu znajduje się granica nauki.
Przejdźmy do początku, czyli do matematyki. Ta dziedzina nauki opisuje liczby i ich przekształcenia. Wiele wskazuje na to, że liczby nie istnieją obiektywnie, a subiektywnie w naszym umyśle. I tak zacząłem się zastanawiać. No bo co tak naprawdę oznaczają sytuacje, np. waga pokazała 99 kg, znak drogowy pokazuje 70, nastawiłem piekarnik na 250 stopni na 15 minut, na stole leżą 3 jabłka i 2 gruszki, ale 5 owoców, dostałem 4 z egzaminu, mam 19 calowe felgi, biorę 100 na klatę na 5 powtórzeń. Dostałem podwyżkę o 10%, czyli 235zł, włączyłem kanał 9, ta partia ma 45% poparcia, mam 5km / 3,11mil do pracy, przyspieszenie ziemskie w przybliżeniu wynosi 9,81 m/s2 . Na kartce jest cyfra 100, jeśli jednak kartka ma kolor zielony i skomplikowane wzorce, to mogę coś kupić za to do jedzenia, jeśli włożę banknot do wpłatomatu, on zniknie, ale na koncie pojawi mi się +100, które po roku straci na inflacji 2,74%. Gdzie tak naprawdę istnieją te liczby? Załóżmy, że samolot to przedmiot, który istnieje obiektywnie. Gdy projektuje się nowy samolot, najpierw jest czysta matematyka, robi się prototyp i okazuje się, że samolot lata. Jednak samolot ten nigdy by nie powstał, gdyby nie subiektywnie istniejąca matematyka i przekształcenia w świadomości inżynierów.
Skoro mamy dowody na to, że cyfry i matematyka nie istnieją obiektywnie, tylko subiektywnie w naszej świadomości i jednocześnie matematyka jest prawem pierwotnym, od której wywodzą się wszystkie inne prawa kształtujące naszą egzystencję, to jest wielce prawdopodobne, że braliśmy współudział w projektowaniu gry pt. Życie.
Gdyby jakaś osoba wszechwiedząca dała mi propozycję: Możesz zadać jedno pytanie, a otrzymasz odpowiedź, wbrew pozorom nie zadałbym pytania Czy Bóg istnieje?, tylko Skąd się biorą prawa natury i czemu wszystko się im poddaje?. Bo gdyby okazało się, że Bóg jednak nie istnieje, tak naprawdę otrzymałbym dwie odpowiedzi naraz. No właśnie, gdzie istnieje „2”, skoro otrzymałem jedną odpowiedź?
Ile jest 2+2 ? Każdy odpowie 4, a przynajmniej każdy, komu zadałem takie pytanie. Gdy następnie zadawałem ludziom pytanie; dlaczego?, zawieszał im się umysł, (mnie też). Odpowiedzi, jakie usłyszałem, to z reguły coś w stylu: yyy, bo tak, bo tak mnie nauczono, bo nie pięć itp. Tak naprawdę nie wiemy, czemu istnieje ten prosty rezultat prawa matematyki i czemu w ogóle istnieje takie matematyczne prawo. Znam tylko dwa wyjaśnienia: ateistyczne (celowy wynik przypadku bez przyczyny) i teistyczne (Bóg), może są jakieś inne wyjaśnienia, ale ja ich nie znam. Dlatego zachęcam, by wyrobić sobie taki pogląd na ten problem, jaki wydaje się nam najbardziej prawdopodobny. Ale nie mam też nic przeciwko łatwemu, leniwemu podejściu agnostycznemu pt. Nie obchodzi mnie to, nie chcę się nad tym zastanawiać, nie da rady rozwiązać tego problemu. No bo najpierw trzeba rozwiązać inne ważniejsze problemy, np. co zrobić na obiad, albo jak zapłacić rachunki. Rozwiązywanie tych codziennych problemów faktycznie coś zmienia w praktyce, a zastanawianie się, dlaczego 2+2=4, niczego nie zmienia w praktyce. Czasami problemy filozoficzne to zbędny intelektualny luksus, bez którego można się obejść, tak samo jak można się obejść bez torebki z krokodyla, albo bez 2+2 samochodów i też być szczęśliwym.
Komentarze